W tym roku mija 30-lat działalności jednego z naszych Klubowiczów w naszym bielskim KW. Jest to ktoś, kogo na pewno znacie, często spotykacie, ale prawdopodobnie nie wiecie, że może poszczycić się tak imponującym stażem w naszym Klubie i niesamowitymi dokonaniami wspinaczkowymi. Ktoś bardzo wyjątkowy, utalentowany, z ogromnym dystansem do siebie oraz otaczającego świata, niezbyt wylewny, ale bardzo uważny obserwator, który potrafi rozwiązać chyba wszystkie bolączki wspinaczkowe i wytknąć każdy najmniejszy błąd:) Z niesamowitym doświadczeniem wspinaczkowym – sportowym i górskim, wysokiej klasy allroundowiec, z wieloma pionierskimi przejściami i ogromną ilością trudnych dróg na koncie.

Paweł – dziękujemy Ci za te piękne 30 lat działalności w naszym Klubie oraz na rzecz naszego Klubu!

Poproszony o kilka zdań o sobie, napisał:

Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie wiem ile miałem lat, ale pamiętam wszystko. Zapach mokrego asfaltu, granatowe chmury, mgłę i tabliczki „granica państwa przekraczanie zabronione”. Dużo kroków, zmęczona siostra, a w koło wyczuwalna choć niewidoczna przestrzeń. Pamiętam tę krótką chwilę, gdy wiatr unosi granatowe tło i odsłania miedziane trawy, a nad nimi ciemne, poszarpane szczyty. Czas staje w miejscu. Mogę mieć 11 lat i właśnie się zakochałem.

6 lat później otworzyłem drzwi klubu na Barlickiego i tak już zostało. 30 lat.

Teraz mam o tych latach coś napisać. Nie wiem kto to wymyślił ale… wielkie dzięki. Pisanie o takim okresie swojego życia może być niezłą pułapką, zwłaszcza dla kogoś, komu nie przychodzi to łatwo, nic nie notował, a nawet jak notował to szlag to trafił. Zostało gdzieś, u kogoś, kiedyś. Zdany na pamięć. Pamięć kogoś kto drogę w Tatrach zrobił dwa razy pierwszy raz Rp a drugi Os. Mówię całkiem serio. Tak mógłbym to sobie zaliczyć z czystym sumieniem i nazwa adekwatna… Strach za zivota.

Spróbuję pozbierać co pamiętam, bo jak powiem ze mam to w dupie to…

Dlatego jeżeli już jesteśmy przy Tatrach, od których się wszystko zaczęło to pozwolę sobie prócz dwóch wyjątków podać tylko trudniejsze.

Randez Vouz VI. Hak dzwoni jak dzwon, słońce, przestrzeń, jesteśmy po kursie. Chwilę później z szybkością jaskółki tnę powietrze w kierunku połogiej płyty. Mam hak. Miałem, walę plecami w płytę, echo niesie brzdęki ósemki, stalowych karabinków, i moje jęki. Rozerwana torebka stawowa, rany szarpane i wielogodzinne zejście. Daliśmy radę. Józo, mój partner kończy przygodę ze wspinaniem, ja zaczynam.

Lewy Wolf 8+ Kościelec – pierwszy Os na tej drodze. Na niej poczułem, że mogę. Nie pamiętam jak dawno temu to było, może Kościelny będzie pamiętał, bo to była jego pierwsza wycieczka w Tatry. Dalej bez chronologii:

Wariant R 9- RP ze Strzałą

Rokokowa Kokota RP 9 z Taśmą.

Saduś 9+ RP z Todkiem też pierwszy raz w Tatrach:)

Metallica 9+RP z Karnasiem

Aleja Potępienia 9/9+ RP ze Strzałą

Kastrator 9- RP pierwsze powtórzenie ze Strzałą

Vo2max 9+ RP z Dziabarem

Korroro 9- OS z Taśmą

Posledny sud 9/9+ RP z Kredytem

Titanic 9- FL ze Strzałą

Matrix 9- Os z Niedzwiadkiem

Pre Jarku 9- Os z Jardą

Aurora Borealis 9 RP ze Strzałą

Princezna Amy 8+/9- Os z Grześkiem

Sunset Boulevard 9 RP z Roziem

Wariant PP 9+ RP z Karnasiem

Zimą też coś tam próbowałem i tak z Taśmą mamy pierwsze klasyczne Szare zacięcie, pierwszy Os na Sprężynie na kotle, z Memkiem pierwsze powtórzenie Wariantów słoweńskich większość Tatrzańskich lodów najtrudniejszy WI 6. No i oczywiście spektakularny lot z Utokiem po zrobieniu trudnosci Flashem, gdy widziałem już stan, sopelek postanowił się urwać ze mną na pokładzie… Drugie życie.

Z ciekawszych rzeczy wielowyciagowych to w tydzień z ekipą Czechów zrobiliśmy Nosa na El Capie i Regulara na Half Domie. Na obu tych drogach prowadziłem wszystkie wyciągi, co uważam za sukces. Oczywiście klasycznie tylko te, które potrafiłem. Resztę C1.

W Red Rocks klasyk Levitation 29 Os, Był też Devils Tower, Red River, Riffle, rysy roznych trudnosci, buldery, trochę solówek maksymalnie do 5.11c. Był rok 2003 …Jeździliśmy, miałem, wywalone i co najśmieszniejsze to ja byłem głosem rozsądku w naszej ekipie.

Były też Alpy, Dolomity, Kaukaz, Maroko, czeskie piachy i skały.O drogach skalnych i bulderach też nie będę się rozpisywał bo przez 30 lat wspinania idą chyba w tysiące. W skale max 8b Rp i 8a Os, a na bulderach 8a+ RP i 7c Flash.

Raz wystartowałem w zawodach drytoolowych w Zakopanem i udało się wygrać.

Czy coś pominąłem? Zapewne tak, ale nie zliczam skrupulatnie dróg, metrów, czasu, przewyższeń, nie uśmiecham się na cudnych fotach wrzucanych co kilka dni na insta, by być tym kim nie jestem.

Zakochałem się od pierwszego wejrzenia dawno temu i tak zostało do dziś. Niezmiennie, bez względu na formę, wiek i kontuzje jest coś w tym wspinaniu, co przyciąga mnie jak płomień ćmę. Nie wiem ile jeszcze polatam, ale z pewnością też lubię się grzać w jego cieple.

Pozdrawiam

Paweł Zioło

Poniżej mała galeria z prywatnych zdjęć Pawła.

Dziękujemy i doceniamy, że Paweł zechciał się podzielić z nami swoimi refleksjami oraz zdjęciami przy okazji tego pięknego jubileuszu. To zaszczyt mieć tak niesamowitych ludzi w klubowym gronie. Jeszcze raz Pawle – dziękujemy!

 

Przygotowaliśmy też w tajemnicy przed Pawłem drobny upominek o którym nie wiedziała nawet Strzała. I tak oto o godzinie 19 między sekcjami na Pakerni wręczyliśmy zasłużony prezent.