Relacja z przygody, w której 18 i 19 marca 2023 udział brali: Andrzej Ficek, Szymon Podosek i Michał Zygma.

Długo wyczekiwany (pierwszy tej zimy!) pogodny weekend z dobrymi warunkami postanawiamy porządnie wykorzystać. I tak dwudniowy pobyt nad Morskim Okiem przeznaczamy na dwa główne cele sezonu czyli Czarne Zacięcie  (M7+) na Czołówce MSW oraz drogę Łapińskiego-Paszuchy (M7-/M7) na Kazalnicy.

W sobotni poranek ruszamy więc pod pierwszą drogę, słynącą z jednego z najpiękniejszych zimowych wyciągów w Tatrach, oferującego 30 metrów techniczno-wytrzymałościowego wspinania w tytułowej formacji. Dolną część czyli czujną płytę z kominkiem (M5+) oraz przewieszone zacięcie (M6+) sprawnie pokonuje Szymon, czas więc na danie główne czyli przepiękne Czarne Zacięcie (M7+). Jako pierwszy rusza Michał – zakładamy, że powiesi przeloty, po czym będziemy na zmianę próbować prowadzenia klasycznego. Trudności trzymają właściwie na całej długości, jedyny dobry rest to półka w połowie – gdy więc kolega pokonuje kolejne metry i w końcu melduje się przy stanowisku jesteśmy pod wrażeniem. Wypada tylko wspomnieć, że wyciąg ten OS-em pokonało zimowo-klasycznie zaledwie kilka osób – Michał zasłużył więc na wielkie gratulacje (i klubowego Reksia 😊).

Kolejny wyciąg (M5) okazuje się całkiem ciekawy i wcale niebanalny – droga do Górnego Tarasu jest naprawdę piękna! Niezależne wyciągi za nami, by jednak dopełnić formalności trzeba przewspinać jeszcze około stu metrów – mimo kuszącej wizji zjazdu po trudnościach idziemy więc dalej. Cierpliwie prowadzę kolejne metry (długi wyciąg za M5, krótszy z wariantem za M6), po czym przedzieramy się przez kosówki i trawersujemy do stanowiska zjazdowego nad Starkiem. Jeszcze tylko cztery szybkie zjazdy i biegniemy do Moka by zdążyć zamówić kolację i odpocząć co nieco przed nocnym wyjściem na Kazalnicę.

Kilka pierwszy wyciągów na Ła-Pie to przyjemny mikst – poruszamy się dość szybko, Szymonowi dłużej schodzi właściwie tylko z czujnym trawersem oraz kominkiem (mocne M5 ze słabą asekuracją). Dolny Komin to już moje prowadzenie, dzięki polewce lodowej jest bardzo komfortowy jak na „kazalnicowe” M5. Po nim czekają jednak kluczowe trudności drogi czyli Ścianka Problemowa (M7-/M7). Po przejściu spękanego filarka (ok. M6) czeka spory trawers z czujnym obniżeniem (M7-/M7), gdzie odwagi dodają liczne haki. Dalej kilka siłowych ruchów wyprowadza z przewieszenia w zacięcie (ok. M5+) – niestety po odbiciu do góry zgodnie z obawami (pominąłem stan pośredni) przesztywniam linę i będąc już w łatwiejszym terenie tracę równowagę i żegnam się z OSem. Druga próba na szczęście jest już skuteczna i z ulgą (bo czas i spręż uciekają) ściągam chłopaków na stan.

Wyżej czeka nietrudny ale ciekawy kominek (M4), na kolejnym wyciągu Michałowi trafia się nieprzyjemny trawers z Nyży ze Świeczką (ok. M6). Po dotarciu do Górnego Komina cieszymy się że jest częściowo wylany lodem – „schematowe” M5 jest co prawda niewinne, płytowy odcinek ze słabą asekuracją w złych warunkach dał jednak popalić niejednemu dobremu zespołowi. U nas czujny okazuje się tylko sam start (M4/WI4), wyżej czeka już bardzo dobry śniego-lód. Następna długość liny to już łatwy żleb, po nim jeszcze jeden wyciąg wspinania (ok. M4) i jesteśmy przy Turniczce nad Schodami.

Stąd pokonujemy jeszcze wyciąg depresją po prawej (ok. M4) i wychodzimy na taras pod Kominami Wyjściowymi. W tym miejscu możliwe jest wyjście ze ściany, my jednak postanawiamy trzymać się planu i kontynuować na szczyt (co po 12 godzinach wspinania zajmie kolejne 3) – odpalamy czołówki i ruszamy dalej. Po przejściu łatwiejszego odcinka (M3/M4) docieramy pod ostatnią przeszkodę – próg w Kominie. Z dołu wygląda dość niewinnie ale przewinięcie na płytę jest mocno wypychające (ok M5+) i kosztuje trochę nerwów.

Wyżej teren już odpuszcza – ze stanowiska po trudnościach idziemy już na lotnej, żlebem dostajemy się na grań, przechodzimy na drugą stronę i trawersujemy zbocza pod turniami w kierunku szczytu w coraz gorszym niestety śniegu. W końcu jednak docieramy na Kazalnicę – na radość z kolejnego spełnionego wspinaczkowego marzenia przyjdzie jeszcze czas, jest 21:00 a czeka jeszcze kilka godzin zejścia i dojazd do domu, a trzeba zdążyć do pracy na rano 😊.